Wcześniaki.
Dzieci ważące czasem mniej niż pół kilograma cukru.
Dzieci o ogromnej sile, o wielkiej woli życia, które łatwo się nie poddają i walczą do samego końca.
Dzieci które zaskakują rodziców swoim przyjściem na świat.
Które zmieniają życie o 180 stopni i zmieniają nasze priorytety.
Nikt nie przytulił ich kiedy opuścili najbardziej bezpieczne miejsce na świecie - brzuch swojej mamusi.
Zostali zabrani do szklanego pojemnika i zamknięci tam na kilka najbliższych miesięcy swojego życia.
Od tamtej chwili zaczęli toczyć bardzo nierówną walkę. Walkę o życie. I walkę o każdy swój oddech.
Kiedy inne mamy przytulają swoje dzieci, oni nie znają nawet zapachu swojej mamy bo nigdy nie zdążyli go poznać.
Nie znają też bezpiecznych i silnych dłoni swojego taty.
Znają za to bardzo dobrze dotyk okropnych gumowych rękawiczek, codziennie czują jak ich malutkie ciałko oplatają tysiące rurek, a w ich dłonie i nóżki kilka razy dziennie wbijają się ostre igły.
Doskonale też znają przeraźliwy hałas bardzo głośno pikających maszyn które alarmują ich spadające parametry życiowe.
I bardzo dobrze znają płacz jakiejś pani która płacze codziennie przy ich szklanym pudełku.
Pani która powinna bronić ich przed całym światem a która nie może zrobić nic. Nie może ich przytulić, pocałować ani dać poczucia bezpieczeństwa.
Pani która kiedy stoczy walkę o ich życie będzie za kilka miesięcy musiała stoczyć drugą równie ważna walkę - o miłość swojego dziecka.