Strony

sobota, 25 kwietnia 2015

Pierwsze spotkanie

Kiedy pierwszy raz ich ujrzałam dzieliła nas plastikowa szyba inkubatora, nie mogłam ich dotknąć, nie mogłam ich poczuć, przytulić, powąchać... 
Mogłam tylko patrzeć. Mogłam tylko być. 
Dotykałam szyby inkubatora i patrzyłam na moje maleństwa ze łzami w oczach.

Ich rączki były tak wielkie jak cały mój palec, nóżki niewiele dłuższe. 
Ciałko pokryte jeszcze meszkiem nie bardzo przypominało kolorystycznie ciałko różowego noworodka. Pampers zwinięty dwa razy sięgał im i tak pod paszki.
Do ciałka przypięte tysiące kabelków. Respirator który nawet u dorosłego człowieka wygląda przerażająco u tak małego dziecka był widokiem który rozrywał serce. Bez-więdnie leżące nóżki i rączki też były widokiem którego żadna matka zobaczyć by nie chciała.
Z pępuszka wychodziły wejścia centralne z kilkoma kabelkami, do nóżek i rączek przypięte kardiomonitory.
Patrzyłam na nich i pragnęłam żeby wszyscy sobie poszli. Spojrzałam na drzwi. Marzyłam o tym by teraz wyciągnąć ich z inkubatorów, odczepić od tych wszystkich pikających maszyn, zabrać, przytulić, wycałować. A później przemknąć się przez korytarz i uciec z nimi na koniec świata.

Ale kiedy podszedł do mnie lekarz by powiedzieć mi o stanie zdrowia chłopców i wręczyć dokument chrztu oprzytomniałam...
Zdałam sobie sprawę że czeka nas prawdziwa walka...walka o ich życie... 
Ale powiedziałam im tamtego dnia że nigdy się nie poddam i będę walczyć o nich z całych sił bo nikogo bardziej już w świecie nie pokocham.

5 komentarzy:

  1. .... wzruszyłam się. Tyle w tym miłości, strachu i bólu..
    Ciężkie chwile, ale to już za Wami, walczycie tak dzielnie i to jest wspaniałe. Wiele sił i dużo radości z każego wywalczonego kolejnego etapu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze spotkanie jest najtrudniejsze. Bo człowiek dostaje szoku widząc tak małe ciałko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja swoje pierwsze spotkanie z naszą Calineczką miałam dopiero 5 dni po porodzie. Idąc na oddział szłam pełna nadziei podziwiając ją na ekranie telefonu męża wydawała się taka duża, rzeczywistość mnie przerosła.

    OdpowiedzUsuń